Zimowe szkolenie z turystyki wysokogórskiej – czego się nauczyłem?

Nigdy wcześniej nie chodziłem zimą po górach. Na prawdę. Zdarzało się jeździć rowerem po śniegu, ale to raczej przypadek niż celowe działanie. Były wypady na narty i deskę. Mimo to, góry zimą zawsze mnie omijały. Tym bardziej Tatry. Wybrałem się na kurs, który miał mi wszystko pokazać. Przy okazji zaopatrzyć w cały sprzęt i miłą atmosferę w Murowańcu. Czy tak było? O tym poniżej.

Moje największe obawy nie wynikały z tego czy dam sobie radę, ale z tego czy będzie leżał śnieg. Miejsca na kursie rezerwowaliśmy z dwu-miesięcznym wyprzedzeniem. Pierwsze wolne trafiliśmy na przełomie marca i kwietnia. Nawet w naszych Beskidach pojeździć na nartach w tych miesiącach to rzadkość. Im bliżej kursu tym częściej sprawdzałem kamerki i… moje obawy się oddalały. Ponad 2 metry śniegu w Dolinie Gąsienicowej. Cóż więcej można oczekiwać? Hmm… a może idealnej pogody? Dokładnie tak się stało. Lepiej nie mogliśmy trafić.

Czytaj dalej Zimowe szkolenie z turystyki wysokogórskiej – czego się nauczyłem?

Everesting – moje rowerowe postanowienie noworoczne

Muszę coś przyznać. Poprzedni rok nie był wyjątkowo rowerowy, przynajmniej dla mnie. Wybrałem się w Alpy. Odwiedziłem nasze Beskidy. Zaliczyłem kilka mniejszych wycieczek. Trochę jeździłem rowerem do pracy. I to by było na tyle. Pod koniec sierpnia stałem się dumnym posiadaczem motocykla 125cc. Jak się można domyślać – nie widziałem poza nim świata. Do tego na jesieni złamałem obojczyk i już do końca roku rower wisiał w pokoju zbierając kurz. Kiedyś sporo jeździłem przez zimę, byłem fanem mroźnych wycieczek po lesie. Teraz jedynym moim środkiem transportu jest komunikacja miejska. Jak to mówią, nowy rok – nowy ja! Trzeba coś z tym zrobić.

Czytaj dalej Everesting – moje rowerowe postanowienie noworoczne

Wyprawy rowerowe w pojedynkę – dlaczego?

Moją pierwszą wyprawę rowerową odbyłem sam. Kolejną również. Tą, gdy miesiąc błądziłem po Włoszech – także. Trochę mi zajęło zanim zebrałem grupkę znajomych i pojechaliśmy razem wzdłuż wybrzeża. To nie była jednorazowa akcja. Organizowałem wyjazdy wielokrotnie, w mniejszym i większym gronie. Mój rekord to 14 osób przy okazji krótszej, niedzielnej wycieczki. Mimo to, w tym roku wybrałem się samotnie w Alpy. Dlaczego w takim razie cały czas ciągnie mnie do wypraw w pojedynkę? Co jest w nich takiego, czego nie dają mi wypady ze znajomymi? Postaram się zrobić krok w tył i odpowiedzieć na to pytanie.

Czytaj dalej Wyprawy rowerowe w pojedynkę – dlaczego?