Największa dziura w Europie i wycieczka przez Świętokrzyskie

Kilka dni wolnego, chęć pojechania gdzieś bliżej i tak oto zrodziła się ta wycieczka. Pierwotnym celem było województwo Świętokrzyskie, jednak po szybkim spojrzeniu na mapę stwierdziłem, że 5 dni na krążenie wokół Kielc to nieco za dużo. Do listy rzeczy wartych zobaczenia dorzuciłem kopalnię Bełchatów oraz Sandomierz. Tym sposobem zacząłem w Łodzi i skończyłem w Lublinie. Oba te miejsca są dobrze skomunikowane z Warszawą, a 540 km całkiem nieźle zapełniają 5 dni jazdy.

Motywem przewodnim na zdjęciach będą lasy. Sporo czasu spędziłem w różnych parkach krajobrazowych, gdzie główne drogi pożarowe są świetnie utrzymane. Pojawi się też bardzo specyficzna rzeczna przeprawa. Mało brakowało, abym wylądował z rowerem w wodzie. Na koniec natomiast będzie można przeczytać o szlaku Greenvelo, Sandomierzu i najgłośniejszym rechocie żab jaki słyszałem.

Bełchatów

Maszyna stojąca przy odkryce w Bełchatowie

Wyjazd z Łodzi nie jest zbyt spektakularny. Ot nieco ścieżek rowerowych, trochę zawieruchy związanej z remontami i jesteśmy poza miastem. Do Bełchatowa jechałem Łódzką Magistralą Rowerową Północ-Południe. Można to nazwać rowerowym szlakiem tranzytowym. Prowadzi z dala od ruchliwych tras, ale bez większych objazdów. Co za tym idzie nie ma też tutaj zbyt wielu atrakcji. Po prostu przyjemna trasa z kilkoma ładnymi stawami, gdzie szybko wpadają kilometry.

Odkrywka w Bełchatowie mnie nieco zaskoczyła. Mapa nie kłamała, dziura jest wielkości miasteczka. Ciężko sobie to wyobrazić będąc w domu. Zdecydowanie zasługuje na miano największej w Europie. Jadąc od północy najpierw natknąłem się na wielką maszynę, która stała jakby w serwisie z otaczającym ją rusztowaniem. Do tego potężne taśmociągi przechodzące nad drogą. Dopiero po kilku kilometrach dotarłem do miejsca, gdzie droga przebiegała nieco bliżej krawędzi i coś mogłem dojrzeć. Do oficjalnego punktu widokowego potrzebowałem kolejnych kilometrów. Te odległości doskonale oddają skalę tego miejsca.

Dziura w tym miejscu nie będzie istnieć wiecznie. W największej odkrywce, którą widać na zdjęciach zakończono wydobycie w zeszłym roku. Istnieją jeszcze mniejsze wyrobiska, ale decyzja w sprawie stworzenia najgłębszego jeziora w Polsce już zapadła. Na początku górnicy będą przygotować teren, aby nie podmyć pobliskiej wsi. Później trzeba poczekać na napełnienie zbiornika wodą. Może to potrwać nawet 20 lat, także zostanie jeszcze sporo czasu na zobaczenie kopalni w obecnym stanie. Natomiast już teraz można korzystać z wyciągu narciarskiego stworzonego na górce z wykopanej ziemi.

Małpi Most nad Pilicą

Małpi Most nad Pilicą

Najwięcej emocji na tej wyprawie dostarczył mi Małpi Most nad Pilicą. Korzystałem z przepraw w różnym stanie, ale chyba jeszcze nie na taką skalę. Zacznijmy od tego, że Małpi Most jest wiszący. Na pierwszy rzut oka tego nie widać, ale deski są zawieszone na stalowych linach. To oznacza, że wszystko się gibie. Gdyby nie kilka podpór umieszczonych w korycie rzeki, czarno bym to widział. Do dyspozycji w roli poręczy jest jedna stalowa lina po lewej stronie.

Teraz wyobraź sobie mnie z załadowanym rowerem. Lewa ręka trzyma poręcz, prawa mostek kierownicy. Pierwsze 2 metry idą gładko. Deski są w miarę równe i szerokie. Problem pojawia się dalej, bo kolejny zestaw desek oddalony jest o dobre 20cm. Nie ma szans po prostu przeprowadzić roweru. Trzeba podnieść przednie koło i liczyć na to, że tylne nie zrobi nic dziwnego. Potem pojawiają się szczeliny równolegle między deskami. Jak wpadnie tam opona to ciężko będzie ją wyciągnąć. Gibanie mostu staje się coraz bardziej odczuwalne im jesteśmy bliżej środka rzeki. Dostrzegam nurt i odrzucam myśl wyławiania roweru z rzeki. Na tym etapie to już nie ma odwrotu, nie wyobrażam sobie wycofywania roweru.

Generalnie przejście po Małpim Moście bez roweru nie powinno być bardzo straszne. O ile nie ma się lęku wysokości i deski są suche. Problem stanowi rower, który trzeba prowadzić, uważać na szczeliny i nie pozwolić oponie się ześlizgnąć. Gdybym miał sakwy, pewnie bym je przeniósł osobno, aby obniżyć wagę. Mimo wszystko atrakcja zdecydowanie w moim stylu. Dla zainteresowanych obok mostu jest też nieduża plaża i mały bar.

Klasztor na Łysej Górze – Święty Krzyż

Brama do klasztoru na Świętym Krzyżu

Wiesz skąd pochodzi nazwa województwa Świętokrzyskiego? Właśnie od klasztoru na Łysej Górze – Świętego Krzyża. Można się tutaj dostać na kilka sposobów, ale jadąc rowerem jesteśmy dość ograniczeni przez zarządców Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Jedyną opcją jest podjazd asfaltem od Huty Szklanej. Ja dodatkowo znalazłem kawałek mocno zaniedbanego szlaku rowerowego, który skrócił mi trasę od miejscowości Bartoszowiny. Mimo wszystko warto się na Łysą Górę wybrać, bo widoki na okolicę bardzo ciekawe, a sam klasztor to spory kawałek naszej historii. No i nie zapominajmy, że to jeden z najwyższych szczytów w tym paśmie górskim.

Krzyżtopór, Sandomierz, Greenvelo

Droga przez sady pod Sandomierzem

Kolejny krajoznawczy element tej trasy to zamek Krzyżtopór. Wyczytałem, że do wzniesienia Wersalu był największym obiektem pałacowym w Europie. Zachowany jest w całkiem niezłym stanie i od wielu lat ludzie spierają się, czy powinien zostać odbudowany.

Na tym etapie trasy już znajduję się na szlaku Greenvelo. Co jakiś czas przypominają mi o tym luksusy takie jak Miejsce Obsługi Rowerzystów (MOR), czy drogi rowerowe poprowadzone przy bardziej ruchliwych ulicach. Mimo że szlak ma już z 8 lat i czasami widać wypalone od słońca znaki, muszę przyznać, że w Świętokrzyskim infrastuktura trzyma się całkiem nieźle. Nadal uważam, że to najlepiej przygotowana trasa do turystyki rowerowej w Polsce. Niekoniecznie najbardziej widokowa, nie zawsze jest gdzie przenocować, ale ma swoje uroki i przede wszystkim promuje regiony, które nie przychodzą pierwsze na myśl podczas planowania wakacji.

Dalej kieruję się w stronę Sandomierza podziwiając ciągnące się kilometrami sady jabłek. One mają nawet swoją specjalną odmianę. Zatrzymuję się w PTTK „Turysta”, nieco zwiedzam stare miasto i z rana przecinam Wisłę. Tym samym żegnam się z województwem Świętokrzyskim.

Lasy Janowskie i Lublin

Lasy Janowskie

Będąc w okolicy, rzeczą oczywistą było dla mnie pojechać przez Lasy Janowskie. Myślę że spokojnie można je uznać za rowerowy raj. Dużo dróg serwisowych w świetnym stanie. Niektóre asfaltowe, inne z równym szutrem. Jest tutaj też sporo stawów hodowlanych, które urozmaicają wycieczkę.

Lublin natomiast przywitał mnie Jeziorem Zemborzyckim. Jest to świetne miejsce na przystanek. Ja miałem sporo czasu do mojego pociągu. Trochę się zagapiłem co do ilości dni wyprawy i przez pierwsze 3 dni zrobiłem za dużo kilometrów. Nad jeziorem spędziłem spokojnie ze dwie godziny wylegując się pod drzewem. Słyszałem też najgłośniejszy rechot żab w swoim życiu. Południowa część jeziora posiada mocno zarośniętą zatokę i właśnie tam mnie spotkał taki koncert. Poniżej nagranie do odsłuchania. Naprawdę były tak głośne.

Pewnie się zastanawiasz czym jest ten portal do Wilna. Już spieszę z wyjaśnieniami. W centrum Lublina stanął betonowy krąg z ekranem w środku. Identyczna konstrukcja pojawiła się również w Wilnie. Nad ekranami są kamery. Możemy zobaczyć co się akurat dzieje w Wilnie, a Litwini mogą zobaczyć nas. Niektórzy machają, inni po prostu patrzą co się dzieje po drugiej stronie. Bardzo ciekawa inicjatywa, zwłaszcza w dobie pandemii.

Podsumowanie

Planując tę trasę nie spodziewałem się, że wyjdzie tak dobrze. Odwiedziłem kilka ciekawych miejsc, dużo czasu spędziłem w lasach na szutrowych drogach. Szeroki asfalt był ograniczony do minimum. Na pewno wpływ na to miał sposób w jaki ją wytyczyłem. Skorzystałem z aplikacji ridewithgps, która ma różne warstwy map. Jedna z nich zawiera szlaki rowerowe (OSM Cycle). Postanowiłem się nią sugerować i to był strzał w dziesiątkę.

Myślę że szukając spokojnej trasy bez dużych przewyższeń spokojnie bym się tutaj wybrał drugi raz. Logistyczne nie było żadnych problemów. Pociągi z Warszawy do Łodzi i Lublina jeżdżą praktycznie co godzinę. No, może do Lublina nieco rzadziej. Zdjęcia dobrze oddają klimat tej wycieczki. Jeżeli Ci się spodobało to zachęcam do pobrania GPX-a i przejechania trasy we własnym zakresie.

Pobierz ślad GPX

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.